[zakończone] Czerń, Biel i Czerwień
(16.07.2014, 08:02)Czerwony napisał(a): Chciałbym ustalić jedną rzecz, która powinna być cechą sensownego systemu politycznego i jako taka jest na Ante nieoczywista: ministrowie "królewscy" i "senatorscy" mają oczywiście działać zgodnie z polityką rządu a nie jako suwerenni panowie na włościach? W swoich instytucjach, rzecz jasna, dbają o interesy reżymu ale nie powinni działać na własną rękę.
"Reżymu" Big Grin Oficjalnie tak. Ale jednocześnie tak wychodzi, że wszyscy ministrowie niemianowani przez premiera mają pewną autonomię i powołują się na "bezpośredni mandat".

Co do Azji: tak jak widać na mapie, Japonia sięga gdzieś do Uralu, przy czym na tych mało ludnych terenach są gdzieniegdzie garnizony, a pod nimi jakieś miejscowe władze koncesjonowane. Azja Centralna to różne śmieciowe chanaty i inne państewka buforowe, Mongolia na powstającej mapie bodka jest w całości w Chinach.

Co do reformy rolnej: myślę, że jej zasady zostały jednak ciut unowocześnione w latach 60. w porównaniu z 1807 r., ale pozostały założenia, które miały zachować duże gospodarstwa junkierskie, czy szlacheckie w naszym wypadku, i rozłożone na długi czas spłaty. Jeśli komuś zostały jakieś z długi z tego tytułu jeszcze w roku 1919, to mu je wtedy umorzono (z inicjatywy Piłsudskiego, ale właściwie przy poparciu znaczącej większości Izby Poselskiej).

Ale to wszystko dotyczy granic sprzed 1905. W Rosji przeprowadzono uwłaszczenie jak historycznie, czyli tak średnio. Po zajęciu tych terenów, cytując scenariusz:
Cytat:zachowano wielkie majątki na Kresach, ustanawiając sztywne siatki płac i zatrudnienia dla chłopów
co, swoją drogą, wywiało dużą ich część (uznaną za "nadmiarową") do pracy w powstającym przemyśle. Jednocześnie Prusacy wprowadzili tam państwowy, jednolity skup płodów rolnych, utrzymany w zasadzie do dziś. Po wojnie próbowano się na Wschodzie brać za reformę rolną w stylu tej irlowej, ale szło to jeszcze gorzej niż historycznie, bo blokowało to silne lobby obszarników. Zresztą przemysłowcy i fachowcy z UPG za bardzo nie mieli serca rozwalać tych wielkich majątków, które dość sprawnie funkcjonują w sensie ekonomicznym. Marksizującym socjaldemokratom też w sumie taki kołchozowy look & feel odpowiadał.

Inna sprawa, czy robotnicy rolni są jakoś strasznie zadowoleni ze swojej "parobkowskiej" sytuacji.

Generalnie więc chłopi małorolni to w Polsce jakiś margines. Ziemia jest w większości w rękach bogatych gospodarzy, szlachty i latyfundystów. Pracują tam masy robotników rolnych, które ewentualnie mogą być oparciem dla jakichś radykalnych tendencji we frakcjach Robochłopa.

Co do suchych statystyk, chciałbym wyjść od propozycji pająka, kiedy się pojawią.

PS. Ależ wy wcześnie musicie wstawać.
Odpowiedz
Cytat:Ale jednocześnie tak wychodzi, że wszyscy ministrowie niemianowani przez premiera mają pewną autonomię i powołują się na "bezpośredni mandat".

Bardzo mnie interesuje, jak to wygląda w praktyce - skoro premier ma kierować pracami rządu, uprawianie własnej polityki przez ministrów czyni to zadanie w zasadzie niemożliwym. Poza tym, czy "bezpośredni mandat" obejmuje też ministrów wskazanych przez Izbę poselską?
Odpowiedz
(16.07.2014, 12:33)Czerwony napisał(a):
Cytat:Ale jednocześnie tak wychodzi, że wszyscy ministrowie niemianowani przez premiera mają pewną autonomię i powołują się na "bezpośredni mandat".

Bardzo mnie interesuje, jak to wygląda w praktyce - skoro premier ma kierować pracami rządu, uprawianie własnej polityki przez ministrów czyni to zadanie w zasadzie niemożliwym. Poza tym, czy "bezpośredni mandat" obejmuje też ministrów wskazanych przez Izbę poselską?
Zwłaszcza ich. Co tych trzech ministrów senacko-królewskich, to są oczywiście pretensje na tle niedemokratyczności, a oficjalne wytłumaczenia ich istnienia są zazwyczaj takie, że 1. profesjonalizm (zwłaszcza w przypadku MSZ) 2. "przecież Sejm składa się z trzech stanów sejmujących, cnie".

Szczerze mówiąc, IMO nie pojawiały się dotąd znaczące konflikty na tym tle, bo po prostu nie było premiera, który by nie dogadał się z establiszmentem i ministrami "mandatowymi" kompromisowo na zasadzie "to wy akceptujecie to, a ja w zamian nie będę wam się wtrącał w tamto". Nie było sytuacji typu "ja jestem premier, więc się mnie słuchajcie i basta". Jeżeli będzie, to po raz pierwszy już w czasie rozgrywki.

Aha, co do moich wynurzeń o rolnictwie, żeby nie było, że jest za stabilnie: państwowy skup na Kresach jest ustawiony na korzyść obszarników i w sensie czysto finansowym średnio opłacalny dla skarbu państwa; poza tym ceny żywności są przez to zawyżone dla zwykłego konsumenta. Cieszy się wojsko i niektóre wielkie przedsiębiorstwa mające korzystne układy z ministerstwem rolnictwa (które w gestii Senatu jest nieprzypadkowo).

O niezadowoleniu robotników rolnych też mówię poważnie. Widziałem kiedyś w moich rodzinnych okolicach takie długie domy, w których mieszkali parobkowie w izbach, i odtąd nigdy nie spojrzę na II RP znów tak samo Tongue [chociaż przepraszam, ale nie będę Krytyką Polityczną] Może nie wszędzie jest aż taka bieda, tym niemniej.
Odpowiedz
I próby wywalenia na śmietnik historii tego bajzlu mają być uważane za radykalizm?
Odpowiedz
(16.07.2014, 12:55)Moja wina napisał(a): I próby wywalenia na śmietnik historii tego bajzlu mają być uważane za radykalizm?
Kochany Wisznu, obok tego są całe rzesze ludzi, którzy są mnie lub bardziej hepi. Ludzie układu, szlachta, robotnicy z wielkich zakładów, którzy zaczynają właśnie sobie kupować Warszawy i Volkswageny. Charakterystyczne, że dla takich ludzi głównym politycznym problemem nie jest chleb czy cuś, tylko to, że ktoś sobie stawia wille z malwersacji, a na Wschodzie męczą biednych Rosjan.

Nie wiem, skąd nagle w tobie takie jakobińskie dążenie do ustrojów prostych jak ogonek dzika.
Odpowiedz
(16.07.2014, 12:10)Szmer napisał(a): Co do Azji: tak jak widać na mapie, Japonia sięga gdzieś do Uralu, przy czym na tych mało ludnych terenach są gdzieniegdzie garnizony, a pod nimi jakieś miejscowe władze koncesjonowane. Azja Centralna to różne śmieciowe chanaty i inne państewka buforowe, Mongolia na powstającej mapie bodka jest w całości w Chinach.

Wybacz Szmer ale według mnie to jest przeginka. Raz, że Japonia nie ma sił, środków ani potrzeb by mieć terytoria oddalone tysiące kilometrów których nie ma jak kontrolować i w sumie po co. Dwa, że Polsko-Prusy miały dużo większe możliwości by te tereny zgarnąć dla siebie niż Japonia która weszła do gry na sam koniec.

Ja rozumiem istnienie jakiś wspólnych terytoriów okupacyjnych, mandatowych, Republiki Jakucji pod kontrolą Japonii czy Republiki Syberii pod kontrolą polsko-prusko-japońską ale bezpośrednia granica z Japonią na Uralu to jest trochę odlot. Według mnie Japonia maksymalnie mogłaby przejąć Dalekowschodni Okręg Federalny
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dalekowscho..._Federalny
Odpowiedz
(16.07.2014, 14:27)Ogar napisał(a):
(16.07.2014, 12:10)Szmer napisał(a): Co do Azji: tak jak widać na mapie, Japonia sięga gdzieś do Uralu, przy czym na tych mało ludnych terenach są gdzieniegdzie garnizony, a pod nimi jakieś miejscowe władze koncesjonowane. Azja Centralna to różne śmieciowe chanaty i inne państewka buforowe, Mongolia na powstającej mapie bodka jest w całości w Chinach.

Wybacz Szmer ale według mnie to jest przeginka. Raz, że Japonia nie ma sił, środków ani potrzeb by mieć terytoria oddalone tysiące kilometrów których nie ma jak kontrolować i w sumie po co. Dwa, że Polsko-Prusy miały dużo większe możliwości by te tereny zgarnąć dla siebie niż Japonia która weszła do gry na sam koniec.
No nie pod sam koniec, bo Daleki Wschód to zagarnęła bodaj już w 1905 po upadku caratu, ze scenariusza:
Cytat:Japonia zagarnia Daleki Wschód i sporą część Syberii.
Nie jest to, przyznam, jakiś specjalnie newralgiczny punkt scenariusza, więc można rozmawiać o różnych republikach czy takich tam. Japonię stać na trzymanie z jednej dywizji naprzeciwko Permu, zwłaszcza że tutaj nie angażuje się w Chinach. Zresztą czy w tej tajdze jest tak dużo ludności do trzymania za mordę? A że niedawno zostały odkryte surowce, to i pewien profit trzepią.

Nie chcę przesadzać z tą strefą wpływów Polsko-Prus. Już samo kontrolowanie tego, co jest, z ogromną ludnością, ogromnym terenem itd. wymaga wydatków i samozaparcia, nawet jeśli posiadłości przynoszą pewne zyski. A Prusy jeszcze mają swoje kolonie np. w Afryce i protektoraty w Indochinach. Utrzymywanie takiego imperium to nie w kij dmuchał. W każdym razie są coraz większe problemy ze znajdowaniem sił i chęci.
Odpowiedz
Nie można tam zrobić jakiegoś protektoratu zamiast kolonii.
Odpowiedz
(16.07.2014, 14:42)Moja wina napisał(a): Nie można tam zrobić jakiegoś protektoratu zamiast kolonii.
Jeśli pozostawi się Rosję w jakiejkolwiek postaci, to wcześniej czy później odrodzi się w pełnowymiarowego potwora Tongue Tego nikt nie chce (przynajmniej z ludzi mających wpływ na to ingame). Natomiast myślałem, że w czasie gry mogą się pojawić pomysły "normalizacji" stref rozwoju przez rozliczenie nadużyć, wprowadzenie samorządu itd. Przynajmniej jako rozwiązanie mające jakieś poparcie społeczne. Co nie znaczy, że niektóre partie z różnych względów nie są za stworzeniem jakiegoś rosyjskiego "państewka" satelickiego (myślę tu o ZOL głównie).
Odpowiedz
Chodziło mi o Japonię i Syberię, a nie Polsko - Prusy i Ruś.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości