07.04.2014, 23:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.04.2014, 23:09 przez kopia Szmera.)
Kaniowski von Kinsky przyjeżdża do stolicy Polski niechętnie, powoli wydobywając się z szoku po śmierci swoich braci z rąk czerwonych terrorystów-nihilistów i po niesłychanych przewrotach w Petersburgu. W ciągu niecałego roku Marek Pompejusz zdążył dopiero z grubsza uporządkować sprawy w województwie ruskim, a nastroje rewolucyjne narastają.
Czymże jest "prymasowska" Warszawa w porównaniu z Wiedniem, gdzie człowiek czuje, że jest w XX wieku, epoce elektryczności i pary... Nawet tutejsze teatry, opera, salony pachną czymś nieokreślonym, a nieprzyjemnym.
Patrząc na przechadzających się tu i ówdzie po parku wojewodów z małżonkami i świtą Kaniowski nabiera wątpliwości, czy ci ludzie są w stanie utrzymać stary porządek. Kostucha Historii długo omijała polskie drzwi: za długo. Teraz zdaje się w nie łomotać. Wojewoda ruski wzdycha, zapala cygaro, siada na ławce i gapi się na łabędzie. Myśli, czy jego żona z małymi dziećmi byłaby bezpieczniejsza w Podhorcach, pod okiem prywatnych wojsk, ale w kraju folwarków pełnych buntowniczych ruskich chłopów i brudnych dzielnic żydowskiej biedoty, skąd mogą wychynąć nie wiedzieć jakie potwory -- czy raczej tutaj, w dalekiej stolicy, gdzie zawsze było najwięcej rewolucjonistów. Póki co zostawił swoją hrabinę von Kinsky w domu.
Siedząc Kaniowski dyskretnie wypatruje wojewody krakowskiego.
Czymże jest "prymasowska" Warszawa w porównaniu z Wiedniem, gdzie człowiek czuje, że jest w XX wieku, epoce elektryczności i pary... Nawet tutejsze teatry, opera, salony pachną czymś nieokreślonym, a nieprzyjemnym.
Patrząc na przechadzających się tu i ówdzie po parku wojewodów z małżonkami i świtą Kaniowski nabiera wątpliwości, czy ci ludzie są w stanie utrzymać stary porządek. Kostucha Historii długo omijała polskie drzwi: za długo. Teraz zdaje się w nie łomotać. Wojewoda ruski wzdycha, zapala cygaro, siada na ławce i gapi się na łabędzie. Myśli, czy jego żona z małymi dziećmi byłaby bezpieczniejsza w Podhorcach, pod okiem prywatnych wojsk, ale w kraju folwarków pełnych buntowniczych ruskich chłopów i brudnych dzielnic żydowskiej biedoty, skąd mogą wychynąć nie wiedzieć jakie potwory -- czy raczej tutaj, w dalekiej stolicy, gdzie zawsze było najwięcej rewolucjonistów. Póki co zostawił swoją hrabinę von Kinsky w domu.
Siedząc Kaniowski dyskretnie wypatruje wojewody krakowskiego.