Łazienki królewskie
#1
[Obrazek: 8.JPG]

OG: Miejsce spotkań w którym mogą przebywać senatorowie, oraz osoby im towarzyszące.
[size=8pt]I przyszli ci wszyscy Braniccy, Potoccy, Radziwiłłowie i mnóstwo innych do Cesarza Rosji, padli na kolana przed nim i mówili: „Ratuj nas Najjaśniejszy Panie przed tym parweniuszem korsykańskim.” Cesarz wzruszył się do łez na ten widok i tak im odpowiedział: „Nie bójcie się moi bracia w Chrystusie. Czyż Bóg nie jest po naszej stronie?”[/size]<br /><br />„Dzieje umierania polskiego” autor nieznany
Odpowiedz
#2
Jan właśnie zwiedzał Pałac Łazienkowski podczas swej wizyty w Warszawie. Był właśnie w Gabinecie Portretowym i oglądał tamtejszą galerię obrazów, pięknych, jak sam uważał. Był ubrany w swój długi płaszcz w kolorze czarnym z wszytym od wewnątrz futrem niedźwiedzia, a warto wspomnieć, że ten płaszcz uwielbiał. Oprócz tego miał na sobie zapięty surdut w kolorze czerni i białą koszulę oraz czarne spodnie. Wszystkiemu elegancji dodawały czarne buty i węgielna maciejówka z srebrnym orzełkiem wojskowym.
Zawsze, kiedy zwiedzał Warszawę, Jan lubił tu przychodzić. Pewnie chodzi mu o ten wyjątkowy klimat z czasów Stanisława Augusta, którego już się w Polsce nie zazna. Kiedy przechodził koło portretu Batorego, westchnął głęboko, a następnie przetarł łzę, która pojawiła mu się pod okiem. Jeszcze chwilę poobserwował majestatyczny obraz króla i ruszył dalej w kierunku następnych, dokładnie je analizując.
Co może powiedzieć ludzkość dziś, ta ludzkość, która chce dowieść postępu kultury, a XX wiek postawić znacznie wyżej od wieków przeszłych. Czy w ogóle my, ludzie XX wieku, możemy spojrzeć w twarze tych, co żyli kiedyś i – śmieszna rzecz – dowodzić naszej wyższości, kiedy za naszych czasów zbrojna masa niszczy nie wrogie sobie wojsko, lecz całe narody, bezbronne społeczeństwa, stosując najnowsze zdobycze techniki. (...) Zabrnęliśmy, kochani moi, straszliwie. (...) Chciałem powiedzieć: zezwierzęcenie… Lecz nie! Jesteśmy od zwierząt o całe piekło gorsi! - Rotmistrz Witold Pilecki
Odpowiedz
#3
Kaniowski von Kinsky przyjeżdża do stolicy Polski niechętnie, powoli wydobywając się z szoku po śmierci swoich braci z rąk czerwonych terrorystów-nihilistów i po niesłychanych przewrotach w Petersburgu. W ciągu niecałego roku Marek Pompejusz zdążył dopiero z grubsza uporządkować sprawy w województwie ruskim, a nastroje rewolucyjne narastają.

Czymże jest "prymasowska" Warszawa w porównaniu z Wiedniem, gdzie człowiek czuje, że jest w XX wieku, epoce elektryczności i pary... Nawet tutejsze teatry, opera, salony pachną czymś nieokreślonym, a nieprzyjemnym.

Patrząc na przechadzających się tu i ówdzie po parku wojewodów z małżonkami i świtą Kaniowski nabiera wątpliwości, czy ci ludzie są w stanie utrzymać stary porządek. Kostucha Historii długo omijała polskie drzwi: za długo. Teraz zdaje się w nie łomotać. Wojewoda ruski wzdycha, zapala cygaro, siada na ławce i gapi się na łabędzie. Myśli, czy jego żona z małymi dziećmi byłaby bezpieczniejsza w Podhorcach, pod okiem prywatnych wojsk, ale w kraju folwarków pełnych buntowniczych ruskich chłopów i brudnych dzielnic żydowskiej biedoty, skąd mogą wychynąć nie wiedzieć jakie potwory -- czy raczej tutaj, w dalekiej stolicy, gdzie zawsze było najwięcej rewolucjonistów. Póki co zostawił swoją hrabinę von Kinsky w domu.

Siedząc Kaniowski dyskretnie wypatruje wojewody krakowskiego.
Odpowiedz
#4
Do Warszawy w kierunku swojego pałacu przemieszcza się książę Bonawentura Hieronim Henryk Józef Ludwik Maria Radziwiłł-Burbon-Parma.
ن
Odpowiedz
#5
Jego Królewska Mość spokojnie i bardzo powoli wyszedł na brzeg rzeki z promu. Nie lubił poruszać się inaczej niż na własnych stopach. Okrył twarz białym jedwabnym szalikiem. Bardziej obawiał się, że twarz mu ogorzeje od światła odbitego w śniegu niż samego zimna i stąd takiego dokonał wyboru. Poprawił ciepłą skórzana czapkę i ruszył. Cała trasa jego wędrówki do Pałacu Na Wodzie była zabezpieczona przez żołnierzy. Nie widać było, ani jednego przechodnia. Jedynie z okien wychylali się ludzie i machali do niego. Najjaśniejszy Pan był zbyt skromny by zrobić coś innego od udania, że to nie jego wita lud warszawski i całkowicie zignorował te wydarzenia. Gdy już był w Parku przykuł jego uwagę mężczyzna o postawie wyrażającą butę, ale nie bezzasadną lecz wypływającą z siły. Podszedł do tego wielkiego pana (Wojewody ruskiego) i poczekał, aż ten zauważy go i odda mu należne honory. Człowiek ten zawsze budził w nim ambiwalentne uczucia. Z jednej strony podpora państwa, a z drugiej jakiś inny duch od Tego co rozpalał serce Jego Królewskiej Mości.
[size=8pt]I przyszli ci wszyscy Braniccy, Potoccy, Radziwiłłowie i mnóstwo innych do Cesarza Rosji, padli na kolana przed nim i mówili: „Ratuj nas Najjaśniejszy Panie przed tym parweniuszem korsykańskim.” Cesarz wzruszył się do łez na ten widok i tak im odpowiedział: „Nie bójcie się moi bracia w Chrystusie. Czyż Bóg nie jest po naszej stronie?”[/size]<br /><br />„Dzieje umierania polskiego” autor nieznany
Odpowiedz
#6
Uwaga: znam się na tym, co należy robić, znacznie gorzej niż moja postać, więc liczę na nieczepianie się za specjalnie Tongue

Gdy wojewoda ruski zauważył zbliżającego się króla, zgasił cygaro, powstał z ławki -- ale powoli, elegancko i bez jakiejś wschodniej służalczości -- strzepnął dyskretnie kurz ze spodni i wyszedł na spotkanie monarchy, by pokłonić mu się i pocałować w rękę.

Kaniowski: Mam nadzieję, że Wasza Wysokość z przyjemnością zażywa swojej przechadzki. To piękny park, ale inną urodą niż wielkie przestrzenie wschodnich województw, do których przez ostatni rok przywykłem.
Odpowiedz
#7
Z miłą chęcią będę towarzyszył Panu Mości Wojewodo. We Lwowie dzieję się jakieś ciekawe rzeczy? Da się posłuchać jakiejś opery?
[size=8pt]I przyszli ci wszyscy Braniccy, Potoccy, Radziwiłłowie i mnóstwo innych do Cesarza Rosji, padli na kolana przed nim i mówili: „Ratuj nas Najjaśniejszy Panie przed tym parweniuszem korsykańskim.” Cesarz wzruszył się do łez na ten widok i tak im odpowiedział: „Nie bójcie się moi bracia w Chrystusie. Czyż Bóg nie jest po naszej stronie?”[/size]<br /><br />„Dzieje umierania polskiego” autor nieznany
Odpowiedz
#8
Kaniowski: Jestem zaszczycony łaską Jego Miłości. Od niedawna owszem, istnieje u nas opera. Wzniesiono wspaniały budynek za urzędu mojego nieodżałowanego brata, dzięki staraniom familii i szerszych kręgów obywatelstwa. Staramy się tam bywać z moją żoną, kiedy pozwala nam nasza obecność we Lwowie, i znajdujemy to bardzo zajmującym. To bardzo malownicze miasto, czy właściwie należałoby powiedzieć: pittoresque. Bardzo się jednak zmieniło od czasów mojej młodości: żałuję, że obowiązki pozostawiają mi nie tak wiele czasu na jego poznawanie. Czy może Wasza Wysokość przemyśliwa nad odwiedzeniem swoich poddanych?
Odpowiedz
#9
Muszę to rozważyć. Szkoda że rozmowa z Waćpanem była taka krótka, ale musimy już iść do Zamku królewskiego. Senat musi zająć się swoimi obowiązkami.
[size=8pt]I przyszli ci wszyscy Braniccy, Potoccy, Radziwiłłowie i mnóstwo innych do Cesarza Rosji, padli na kolana przed nim i mówili: „Ratuj nas Najjaśniejszy Panie przed tym parweniuszem korsykańskim.” Cesarz wzruszył się do łez na ten widok i tak im odpowiedział: „Nie bójcie się moi bracia w Chrystusie. Czyż Bóg nie jest po naszej stronie?”[/size]<br /><br />„Dzieje umierania polskiego” autor nieznany
Odpowiedz
#10
Jan po dłuższej wycieczce szybko wyjął z kieszonki swój zegarek kieszonkowy i spojrzał na godzinę. Po chwili na jego twarzy narodziło się zdumienie i schował zegarek, po czym dosyć miarowym tempem oddalił się w kierunku wyjścia. Kilka momentów później był już na zewnątrz, więc rozejrzał się, a następnie ruszył z terenu "Łazienek".
Co może powiedzieć ludzkość dziś, ta ludzkość, która chce dowieść postępu kultury, a XX wiek postawić znacznie wyżej od wieków przeszłych. Czy w ogóle my, ludzie XX wieku, możemy spojrzeć w twarze tych, co żyli kiedyś i – śmieszna rzecz – dowodzić naszej wyższości, kiedy za naszych czasów zbrojna masa niszczy nie wrogie sobie wojsko, lecz całe narody, bezbronne społeczeństwa, stosując najnowsze zdobycze techniki. (...) Zabrnęliśmy, kochani moi, straszliwie. (...) Chciałem powiedzieć: zezwierzęcenie… Lecz nie! Jesteśmy od zwierząt o całe piekło gorsi! - Rotmistrz Witold Pilecki
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości