Powstanie łódzkie (6-11 lutego 1989)
#1
Cytat:Chociaż władza PRON w strefie zdemilitaryzowanej, opierająca się na milicji, bojówkach i ZOMO, gniła już długo, wybuch powstania był dla (prawie) wszystkich zaskoczeniem.

4 lutego 1989 r., około godziny 14, grupa prorządowych bojówkarzy (tzw. aktyw robotniczy) otoczyli na ulicy Piotrkowskiej urodziwą maturzystkę Ewę Malczewską i zaczęli ją napastować. W obronie dziewczyny wystąpił jej młodszy brat Michał. Podchmieleni bojówkarze pobili go do nieprzytomności i zostawili na chodniku. Takie sceny nieraz zdarzały się już na ulicach "zdemilitaryzowanej" Łodzi, ale tym razem świadków było zbyt wielu, a uczniowie IV liceum, gdzie uczyło się rodzeństwo, zdecydowali o strajku szkolnym.

Następnego dnia strajk się odbył, przy cichej aprobacie części nauczycieli. Władze nie zareagowały, chyba nie bardzo wiedząc co robić. Miały zresztą poważniejsze problemy, bo tak się przypadkiem złożyło, że 5 lutego wprowadzano znienacka kolejną podwyżkę cen żywności (poprzednia była zaledwie na początku grudnia). Kolejki po jedzenie, mimo nadzoru milicji, przekształciły się w wiece. Kobiety zażądały wycofania podwyżek i ukrócenia przemocy. Rozeszła się w dodatku plotka, że młody Malczewski umarł w szpitalu. Niepokoje miały też miejsce w łódzkich fabrykach.

Po godzinie 15 władze zadecydowały o pacyfikacji miasta przez milicję, ORMO i ZOMO. Według danych opozycji zginęło ponad trzydzieści osób, a prawie sto osób aresztowano. Demonstracje rozpędzono, ale na następny dzień SW zapowiedziała następne.

Nikt nie wiedział, że niedawno wyrzucony z uczelni Piotr Ciskała, w konspiracji porucznik i dowódca oddziału SW, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Do swoich dwudziestu ludzi (w większości kolegów ze studiów) dołączył prawie dwa razy tyle młodych robotników zwerbowanych wieczorem na osiedlach. Zbrojne w karabiny i dwa amerykańskie moździerze, komando Ciskały podeszło o drugiej w nocy pod areszt śledczy na ulicy Smutnej. Wśród chaosu (wybuchło kilka pożarów) oraz wszechobecnych sił rządowych nikt nie zwrócił na nich specjalnej uwagi. Udawali pijanych ormowców.

[Obrazek: 141p8ia.jpg]
Areszt Śledczy MO w Łodzi, przy ul. Smutnej

Porucznik Ciskała wysłał kilku ludzi na tyły budynku, zaś paru innych sprowokowało "pijacką" awanturę ze strażnikami przy bramie. Po chwili "wyjaśniło się", że przybysze chcą wykupić aresztowanego znajomego za pół świni, wielki rarytas w PRL. Kiedy pogawędka z większą grupą milicjantów rozwinęła się, Ciskała wydał znienacka rozkaz szturmu. W tym czasie druga grupa wysadziła fragment ściany budynku i również wtargnęła do środka. O morale sił PRON niech świadczy fakt, że poddały się po dwudziestu minutach. Ciskała uwolnił więźniów politycznych, dużą ich część uzbroił.

Najpewniej z początku młody porucznik planował zakończyć brawurową akcję ucieczką. Jednak (być może pod wrażeniem łatwego sukcesu) zdecydował się utrzymać zdobyty przyczółek "wolnej Polski", co utrudniłoby władzom tłumienie zamieszek. Rozesłano gońców do dowódców różnych oddziałów SW, wzywając do zbrojnego oporu. Chociaż akcja była całkiem niezależna od dowództwa, liczne mniejsze grupy konspiracyjne zaczęły nad ranem 6 lutego przejmowanie kontroli nad fragmentami miasta.

Władze wysłały natychmiast niemal półtysięczne siły, które miały odbić Smutną. Rano komunikacja miejska nie wyjechała z zajezdni. Generał Józef Baryła ogłosił w imieniu PRON stan oblężenia w Łodzi. Komuniści słabo orientowali się w sytuacji; całe miasto opanowały strajki i spontaniczne akcje powstańcze; luty był łagodny tego roku. Dopiero przed siedemnastą upadła Smutna, a jej obrońców wywieziono z miasta.

Mimo niechęci wojskowego kierownictwa Solidarności Walczącej i obaw cywili dowódca naczelny, gen. Gan-Ganowicz, zdecydował o ogłoszeniu powstania w Łodzi (szybko niektórzy zaczęli uważać, że cała akcja wynikła z prywatnej intrygi szefa SW). Cel określono ostrożnie jako "demokratyzację stosunków w strefie zdemilitaryzowanej". W tym czasie na Łódź maszerowało już, z rozkazu dowództwa okręgu, kilka większych oddziałów "leśnych" partyzantki. Zdołali przedrzeć się do miasta wczesnym wieczorem, kiedy wciąż trwały burzliwe zajścia uliczne.

[Obrazek: j6r52d.jpg]
Manifestacja 8 lutego

7 lutego walki nabrały bardziej uporządkowanego charakteru. Uszczuplone przez chaos i dezercje siły PRON umocniły się na kilku obszarach, przede wszystkim w centrum i na kilku mniej opozycyjnych osiedlach. Wśród powstańców panowała euforia: spontanicznie powstawały lokalne organy porządkowe, zaś dowództwo miało coraz lepszą kontrolę nad poczynaniami SW. Rozbrojeni milicjanci wracali do domów, chociaż wielu uwięziono. Pojawił się wóz telewizyjny CNN. Jednocześnie próbowano wyciszać wieść, że Łódź została otoczona od południa i zachodu przez 3. Dywizję Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Jakuba Seby.

Seba nie palił się jednakże do krwawego szturmu, wiedząc już, że PRON uciekł do Włocławka. Oddziały KBW niszczyły co prawda dostawy dla Łodzi, a nawet poczyniły postępy na słabiej bronionych odcinkach. 8 lutego w mieście na barykadach zapanowała pewna stagnacja. Gigantofony przyniosły odezwę Seby, oferującego wszystkim łaskę za złożenie broni i grożącego interwencją radziecką. Dowództwo powstańców specjalnie doprowadziło do powstania Komitetu Obywatelskiego, złożonego z reprezentantów Łodzian, który poparł odrzucenie żądań KBW.

W nocy zresztą większość przyczółków PRON została zlikwidowana. Dopiero rano 9 lutego 3. Dywizja KBW ruszyła do natarcia. Ludziom gen. Seby udało się zepchnąć powstańców do strefy ciasnych zabudowań, ale nie zdołali w pełni odciąć miasta ani rozbić oddziałów SW. Po ustabilizowaniu linii walki KBW otrzymało rozkaz ciągłego ostrzału. Solidarność musiała oszczędzać naboje. W tym czasie do Łodzi przybyli członkowie Rady Politycznej SW. Na wspólnym posiedzeniu z Komitetem Obywatelskim zapanowały nastroje radykalne. Oba organy połączyły się w Komitet Odnowy Polski. Ogłoszono już zamiar "wprowadzenia demokracji w całym kraju".

PRON po raz pierwszy zdołało się odezwać, by potępić całą antysocjalistyczną ruchawkę "za pieniądze USA", chociaż wyprzedził je w Warszawie Albin Siwak. W podobnym tonie wypowiadały się rządy demoludów. Kraje zachodnie zachowywały wstrzemięźliwość.

[Obrazek: 2qxlrhf.jpg]
Założycielskie posiedzenie KOP 9 lutego 1989 r.

10 lutego pojawiły się informacje o buncie w 1. Dywizji KBW. Coraz wyraźniejszy stawał się fakt, że władzom strefy zdemilitaryzowanej brakuje sił, a te istniejące są kiepskiej jakości. Jednocześnie wojska ze stref okupacyjnych, z nieznanych szerzej przyczyn, nie angażowały się w walki ani nie wkroczyły na ziemie podległe PRON. Wydawało się jeszcze, że Seba na coś czeka. Jednak rankiem 11 lutego wykorzystał okazję, by swoją dywizję (gdzie panował jeszcze jako-taki porządek i dyscyplina) wycofać w kierunku Sieradza. Łódź była wolna. Solidarność opanowało również kilka okolicznych miejscowości.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości