Hławankowski
Panowie, ja jestem zdolny do rozsądnych kompromisów. Niech król wyda te dekrety z adnotacją, że ulegają zamianie na ustawy o jednakowym brzmieniu, kiedy tylko zostaną uchwalone. W ten sposób będziemy mieli te prawa szybko i z poparciem narodu.
Co do hetmana Stokłosy, to myślę że nie byłoby problemem poprosić go o dwie godziny rozmowy z rządem, żebyśmy poznali jego ocenę sytuacji i strategii mogącej zapewnić nam zwycięstwo.
Jeżeli chodzi o zmiany Pana Premiera w projekcie ustawy o gospodarce wojennej, to oczywiście rozumiem chęć kontroli nad moją działalnością - chociaż nie wyobrażam sobie, co tam mógłbym zrobić... jedynowładczego. Jednak są tam też zapisy pod wieloma względami nierealistyczne i szkodliwe.
*zakłada okulary i mówi, przeglądając notatki, głosem idola nastolatków masakrującego młodego lewaka*
Po 1., Panowie Premier i Min. SS na pewno nie będą mieli czasu poza normalną działalnością siedzieć siedem dni w tygodniu w stosach szczegółowych statystyk i specjalistycznych kwestii. Dlatego apeluję, żeby zamiast nich zasiedli w Radzie Gospodarki Wojennej wyznaczeni ich przedstawiciele.
Po 2., przekazanie sekretarzom stanu kontroli nad koleją i przemysłem zbrojeniowym jest bez sensu w kontekście oryginalnej ustawy. Militaryzacja to możliwość egzekwowania wojskowej dyscypliny pracy, na przykład w obliczu nacjonalistycznego czy komunistycznego sabotażu. Powtarzam, zarząd wiceministra nie ma tu nic do rzeczy.
Po 3., nie wiem na jakiej podstawie Pan Premier, tak bardzo dbający o wizerunek legalisty liczy że egzekucja prawa zorientuje się w szyfrze zastosowanym w artykule piątym a. Czy jeżeli - to nieco skrajny przykład - przejmiemy jakieś dokumenty mafii dotyczące nielegalnych przedsiębiorstw, to należy je włączyć do akt gospodarki wojennej?
Po 4., artykuł piąty b jest tak niejasny, że właściwie likwiduje istotę wojennej kontroli nad ekonomią. Istotą gospodarki jest to, że czasem się coś niszczy i że państwo będzie brać pod uwagę interes wojny, a nie poszczególnych przedsiębiorstw. Taka jest po prostu konieczność.
Dlatego ten artykuł właściwie likwiduje cały dekret i uniemożliwia normalne zaopatrywanie wojska, skazując nas na dalsze klęski wojenne.
Dodam jeszcze po 5., że domniemanie niekonstytucyjności wzięte prawnie nie wiadomo skąd odkłada jakiekolwiek realne działania - nie wiadomo na jak długo.
Powtarzam, że owe zmiany właściwie likwidują gospodarkę wojenną. Nie twórzmy prawnych fantomów. Jeżeli Pan Premier jest przeciwko specjalnym uregulowaniom gospodarczym, niech powie to wprost, a ja ocenię, czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za zaopatrzenie wojska w takich warunkach, na obecnym poziomie technologicznym.
Apeluję do Pana Premiera, żeby nie wchodził w rolę sądownictwa i nie oceniał samodzielnie, na podstawie swoich prywatnych odczuć, konstytucyjności prawa. Główną troską rządu powinno być w tej chwili szybkie wygranie wojny.
Panowie, ja jestem zdolny do rozsądnych kompromisów. Niech król wyda te dekrety z adnotacją, że ulegają zamianie na ustawy o jednakowym brzmieniu, kiedy tylko zostaną uchwalone. W ten sposób będziemy mieli te prawa szybko i z poparciem narodu.
Co do hetmana Stokłosy, to myślę że nie byłoby problemem poprosić go o dwie godziny rozmowy z rządem, żebyśmy poznali jego ocenę sytuacji i strategii mogącej zapewnić nam zwycięstwo.
Jeżeli chodzi o zmiany Pana Premiera w projekcie ustawy o gospodarce wojennej, to oczywiście rozumiem chęć kontroli nad moją działalnością - chociaż nie wyobrażam sobie, co tam mógłbym zrobić... jedynowładczego. Jednak są tam też zapisy pod wieloma względami nierealistyczne i szkodliwe.
*zakłada okulary i mówi, przeglądając notatki, głosem idola nastolatków masakrującego młodego lewaka*
Po 1., Panowie Premier i Min. SS na pewno nie będą mieli czasu poza normalną działalnością siedzieć siedem dni w tygodniu w stosach szczegółowych statystyk i specjalistycznych kwestii. Dlatego apeluję, żeby zamiast nich zasiedli w Radzie Gospodarki Wojennej wyznaczeni ich przedstawiciele.
Po 2., przekazanie sekretarzom stanu kontroli nad koleją i przemysłem zbrojeniowym jest bez sensu w kontekście oryginalnej ustawy. Militaryzacja to możliwość egzekwowania wojskowej dyscypliny pracy, na przykład w obliczu nacjonalistycznego czy komunistycznego sabotażu. Powtarzam, zarząd wiceministra nie ma tu nic do rzeczy.
Po 3., nie wiem na jakiej podstawie Pan Premier, tak bardzo dbający o wizerunek legalisty liczy że egzekucja prawa zorientuje się w szyfrze zastosowanym w artykule piątym a. Czy jeżeli - to nieco skrajny przykład - przejmiemy jakieś dokumenty mafii dotyczące nielegalnych przedsiębiorstw, to należy je włączyć do akt gospodarki wojennej?
Po 4., artykuł piąty b jest tak niejasny, że właściwie likwiduje istotę wojennej kontroli nad ekonomią. Istotą gospodarki jest to, że czasem się coś niszczy i że państwo będzie brać pod uwagę interes wojny, a nie poszczególnych przedsiębiorstw. Taka jest po prostu konieczność.
Dlatego ten artykuł właściwie likwiduje cały dekret i uniemożliwia normalne zaopatrywanie wojska, skazując nas na dalsze klęski wojenne.
Dodam jeszcze po 5., że domniemanie niekonstytucyjności wzięte prawnie nie wiadomo skąd odkłada jakiekolwiek realne działania - nie wiadomo na jak długo.
Powtarzam, że owe zmiany właściwie likwidują gospodarkę wojenną. Nie twórzmy prawnych fantomów. Jeżeli Pan Premier jest przeciwko specjalnym uregulowaniom gospodarczym, niech powie to wprost, a ja ocenię, czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za zaopatrzenie wojska w takich warunkach, na obecnym poziomie technologicznym.
Apeluję do Pana Premiera, żeby nie wchodził w rolę sądownictwa i nie oceniał samodzielnie, na podstawie swoich prywatnych odczuć, konstytucyjności prawa. Główną troską rządu powinno być w tej chwili szybkie wygranie wojny.