07.04.2014, 15:01
Nie wyobrażałem sobie tego okresu jako całkiem spokojnego. Po prostu były to na tyle nieudane próby, że nie wydostawały się poza granice województwa i nie dochodziło w ich wyniku do śmierci jakiegoś wojewody, czy konieczności interwencji sąsiedniego wojewody. Powoli też stawały się coraz rzadsze ze względu na ogólne zniechęcenie.
[size=8pt]I przyszli ci wszyscy Braniccy, Potoccy, Radziwiłłowie i mnóstwo innych do Cesarza Rosji, padli na kolana przed nim i mówili: „Ratuj nas Najjaśniejszy Panie przed tym parweniuszem korsykańskim.” Cesarz wzruszył się do łez na ten widok i tak im odpowiedział: „Nie bójcie się moi bracia w Chrystusie. Czyż Bóg nie jest po naszej stronie?”[/size]<br /><br />„Dzieje umierania polskiego” autor nieznany