04.08.2014, 12:50
Mirosław Wojtkowiak
O wnioskach o uchylenie immunitetu posłom LAP-u:
Sprawa jest dość oczywista: posłowie LAP-u chcieli zrobić awanturę, to zrobili. Do teraz nie wiadomo, o co im do końca chodziło, bo poseł Sławek raz gardłował, że ustawa nie została przedstawiona prezydium - choć wcale nie musiała - a innym razem że nikt z LAP o niej nie wiedział - choć reszta Izby owszem. Wszak powód nie był istotny, chodziło o awanturę. Dzisiaj politycy tej partii mówią o zastrzeżeniach regulaminowych i konieczności zawieszenia obrad - ale chyba nie na tym im zależało, skoro zamiast zachowując porządek złożyć wniosek formalny, przystąpili do blokowania mównicy. Żaden poważny parlament by sobie na tolerowanie takiego warcholstwa nie pozwolił.
Teraz pojawia się kolejny aspekt tej sprawy, czyli widmo odpowiedzialności karnej, która - mam nadzieję - posłów LAP-u dosięgnie. Niestety prokuratura postanowiła zagrać zachowawczo i uznała napaść na funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej i policji za wchodzącą w zakres sprawowania mandatu. To błędna interpretacja, immunitet ma na przykład chronić przed tym, by za oddanie głosu w jakiejś sprawie poseł nie mógł być sądzony za, powiedzmy, zdradę stanu albo by za słowa wypowiedziane z mównicy nie groził mu proces o zniesławienie. Trudno natomiast uznać burdę w sali obrad za normalną działalność parlamentarzysty. Taka interpretacja prokuratury tworzy bardzo zły precedens i może skłonić Izbę poselską do całkowitego zniesienia prawnej instytucji immunitetu.
O wnioskach o uchylenie immunitetu posłom LAP-u:
Sprawa jest dość oczywista: posłowie LAP-u chcieli zrobić awanturę, to zrobili. Do teraz nie wiadomo, o co im do końca chodziło, bo poseł Sławek raz gardłował, że ustawa nie została przedstawiona prezydium - choć wcale nie musiała - a innym razem że nikt z LAP o niej nie wiedział - choć reszta Izby owszem. Wszak powód nie był istotny, chodziło o awanturę. Dzisiaj politycy tej partii mówią o zastrzeżeniach regulaminowych i konieczności zawieszenia obrad - ale chyba nie na tym im zależało, skoro zamiast zachowując porządek złożyć wniosek formalny, przystąpili do blokowania mównicy. Żaden poważny parlament by sobie na tolerowanie takiego warcholstwa nie pozwolił.
Teraz pojawia się kolejny aspekt tej sprawy, czyli widmo odpowiedzialności karnej, która - mam nadzieję - posłów LAP-u dosięgnie. Niestety prokuratura postanowiła zagrać zachowawczo i uznała napaść na funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej i policji za wchodzącą w zakres sprawowania mandatu. To błędna interpretacja, immunitet ma na przykład chronić przed tym, by za oddanie głosu w jakiejś sprawie poseł nie mógł być sądzony za, powiedzmy, zdradę stanu albo by za słowa wypowiedziane z mównicy nie groził mu proces o zniesławienie. Trudno natomiast uznać burdę w sali obrad za normalną działalność parlamentarzysty. Taka interpretacja prokuratury tworzy bardzo zły precedens i może skłonić Izbę poselską do całkowitego zniesienia prawnej instytucji immunitetu.